Krwawy Sam. Retrospektywa Sama Peckinpaha podczas Timeless Film Festival Warsaw
Krwawy Sam – takim przydomkiem często określano autora Dzikiej bandy. Nazywano go paranoikiem, zarzucano mu gloryfikację przemocy, często cenzurowano bądź skracano jego filmy. Wsadzano w szufladkę reżysera od rewizjonistycznych westernów. W takim podejściu do twórczości Sama Peckinpaha jest mnóstwo uproszczeń. Filmy jednego z najważniejszych reżyserów amerykańskiego kina rozpalały do czerwoności właścicieli hollywoodzkich studiów, wyprzedzając swoje czasy. Z pewnością miały gigantyczny wpływ na współczesne kino, także europejskie. Warto spojrzeć na nie na nowo.
Twórczość Peckinpaha jest rozpięta pomiędzy kinem melancholijnym, przepełnionym nostalgiczną tęsknotą za starym Zachodem (Strzały o zmierzchu, Junior Booner) a brutalną demitologizacją najukochańszego gatunku wielkiej Ameryki (Dzika banda). Jako jeden z pierwszych decyduje się pokazać westernowe bebechy – brud, krew, zaplutą i zgniłą rzeczywistość. Kieruje kamerę na bohaterów pękniętych i moralnie złych, zapełniając kadry outsiderami i złoczyńcami.
Tworzy nihilistyczne moralitety, które smakowały zupełnie inaczej w burzliwych czasach kontestacji i trwającej wojny w Wietnamie, kiedy kino amerykańskie wyszło na ulice i zaczęło przewartościowywać swoje dziedzictwo. Interesował go człowiek i jego kręgosłup moralny – zwłaszcza jego ciemna strona. Próbował dotrzeć do tego, gdzie rodzi się przemoc i pragnienie zemsty, czym jest zawiść, zdrada, chciwość. Im więcej ogląda się jego filmów, tym bardziej ma się wrażenie, że bliżej mu do Hanekego niż Tarantino, z którym tak uporczywie się go zestawia. Zresztą autor Funny Games musiał oglądać głośne, bardzo brutalne Nędzne psy, bo oba filmy zaskakująco ze sobą korespondują.
Peckinpah okazał się jednym z najbardziej bezkompromisowych buntowników amerykańskiego kina, zmieniającym nie tylko myślenie o nim, lecz również proponując rewolucję formalną. Pat Garrett i Billy Kid, z pięknymi balladami Boba Dylana, to absolutny majstersztyk – kino niejednoznacznej nostalgii z wielowymiarowymi bohaterami, jakich amerykański western nie widział, kręcone z nowatorską, wizualną i montażową maestrią. To także reżyser, który dał amerykańskiemu kinu ikoniczne kino drogi (Konwój, Ucieczka gangstera) i jeden z najlepszych filmów antywojennych w dziejach kina (Żelazny krzyż). Nie stronił od kina politycznego (pożegnalny Weekend Ostermana) i historycznego, często z kontrowersyjnym twistem (Major Dundee).
Był twórcą niespełnionym, chociaż po śmierci doczekał się statusu artysty kultowego. Niezapomniane, odważne kreacje tworzyli w jego filmach choćby Steve McQueen, Dustin Hoffman, Charlton Heston, William Holden, James Coburn, Jason Robards czy Kris Kristofferson. Warto spojrzeć na filmy Peckinpaha (jest ich ledwie 14) współczesnym okiem, zwłaszcza w tak turbulentnym czasie dla Stanów Zjednoczonych.
Kuratorem retrospektywy jest Marcin Pieńkowski.